środa, 12 września 2012

Lovin. - Haroldzik :)

- Nie! Zapomnij o tym! - krzyknęłaś wkurzona na swojego kolegę Harry' ego.
- Ale wytłumacz mi, dlaczego nie?! - pytał nie dając za wygraną.
- Dobra, jak się z tobą umówię to dasz mi spokój? - zapytałaś ulegając.
- Nie obiecuję. - odpowiedział ucieszony.
- To się wypchaj! - krzyknęłaś i pobiegłaś do łazienki.


Zamknęłaś drzwi na klucz żeby mieć chwilę spokoju od tego głupka. Od trzech miesięcy bezustannie próbuje się z tobą umówić, ale ty odmawiasz. Dla większości to dziwne zachowanie, ale ty po prostu nie masz chęci żeby siedzieć z nim niewiadomo ile i miziać się bez sensu. Nie masz za miłych poglądów na temat miłości. Wiele razy zostałaś bezczelnie zraniona, dlatego teraz twoja osoba nie ma najmniejszej ochoty na powtórkę z rozrywki. Harry o niczym nie wiedział. Pewnie dlatego stara się o ciebie jak głupi. Ale jakby spojrzeć prawdzie w oczy to skubaniec jest uparty. Jak sobie coś postanowił to nie odpuści póki nie osiągnie wyznaczonego przez siebie celu. Twoje przemyślenia przerwało pukanie. Nie kto inny jak Harry dobijał się do ciebie. Po dłuższej chwili wzięłaś głęboki wdech powoli otworzyłaś drzwi. Chłopak siedział pod ścianą, a gdy cię zobaczył to od razu podniósł się z podłogi. Patrzył na ciebie tak jakbyś zaraz miała go zezwać.                                      

                             

                                    


- Jedno spotkanie i syaaa. Czaisz? - powiedziałaś spokojnym, opanowanym i zarazem stanowczym głosem. Harry zaczął cieszyć się jak idiota. Słodko wyglądał z tym uśmiechem. Nie, ej. Dobra, nieważne.
- Będę po ciebie o 19. - oznajmił dziwnie poważnym głosem i sobie poszedł. Próbowałaś rozkminić to, co się przed chwilą wydarzyło. Ale z racji, że ci się to nie udało, poszłaś oglądać TV. Kiedy się zorientowałaś, była 17.30. Pomknęłaś do swojego pokoju w celu odpicowania się na "randkę". Otworzyłaś szafę w poszukiwaniu jakiegoś fajnego zestawu. Wybrałaś czarną, koronkową bokserkę, rurki tego samego koloru i buty z motywem GALAXY. Włosy zostawiłaś rozpuszczone, nałożyłaś jeszcze delikatny makijaż po czym zabierając ze sobą torebkę zeszłaś na dół. W tej samej chwili usłyszałaś dzwonek do drzwi. Jaki on punktualny. - pomyślałaś i otworzyłaś drzwi. Zobaczyłaś Harry' ego ubranego... jakoś tak ładnie?


- Wejdź. - chłopak wszedł do mieszkania z delikatnym uśmiechem.
- To dla najpiękniejszej dziewczyny na całym świecie. - szepnął wręczając ci bukiet białych róż. Skąd wiedział, że je lubię? Podziękowałaś grzecznie i dałaś mu buziaka w policzek. Hazza był mile zaskoczony. Włożyłaś kwiaty do wazonu.
- To gdzie mnie zabierasz? -o spytałaś spoglądając w jego stronę.
- Trochę się zastanawiałem nad tym, ale wybrałem miejsce, które oboje bardzo lubimy. - odpowiedział wesoło.
- Yhym.
- No to idziemy? - Jasne, tylko założę płaszcz. Wyszliście z domu i wsiedliście do auta Harry' ego. Jechaliście w milczeniu, a ty nawet nie patrzyłaś w stronę chłopaka. W pewnym momencie Harry się zatrzymał na poboczu. Zdziwiło cię to.
- Dlaczego nie jedziemy? - zapytałaś patrząc na niego. Miał minę totalnie zbitego psiaka.
- Nie będę cię do niczego zmuszał. - powiedział cicho.
- Cóż za nagły obrót sprawy. - stwierdziłaś z ironią.
- Dlaczego ty mnie tak nie lubisz? - to pytanie cię zaskoczyło.
- Lubię cię, ale nie rozumiem dlaczego ty się tak na mnie uwziąłeś?
- Jeśli mam być szczery to po prostu mi się spodobałaś. Ale nie tylko pod względem twojej urody, która jest niczego sobie. Masz świetny charakter, zupełnie odmienny od innych dziewczyn.
- Bez przesady. - zarumieniłaś się.
- Ej, ale powiedz szczerze. Zgrywasz niedostępną czy się po prostu boisz i dlatege nie chcesz się angażować?
- Raczej to drugie.
- Tak myślałem.
- Harry, nie zrozumiesz dlaczego tak jest.
- Domyślam się, że ktoś cię zranił. To raczej logiczne.
- Aha, czyli rozumiesz. - Przez takiego kogoś nie chcesz dać mi szansy? Znamy się nie od dziś. Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził.
- Tak, wiem to. Ale to jest silniejsze ode mnie. Wiesz co, jakoś straciłam ochotę żeby o tym gadać.
- Jak chcesz. Odwiozę cię i możemy pogadać innym razem.
- Tyaa. Harry odpalił silnik i ruszyliście. Było już ciemno, a do tego zaczęło padać. Widoczność? Zapewne beznadziejna.
- Boję się... - szepnęłaś z przerażeniem.
- Spokojnie, zaraz dojedziemy. - spojrzał na ciebie i wziął cię za rękę.


**********************************************************************************

- Gdzie ja jestem, co się stało?! - krzyczałaś. Nagle zobaczyłaś gościa ubranego na biało. Kim on jest? Podszedł do ciebie miło się uśmiechając. Osdunęłaś się.
-Nie bój się. Nic ci nie zrobię. - powiedział spokojnym głosem.
- Kim ty do cholery jesteś?! - pytałaś desperacko.
- Uważaj na słowa moja panno. Jak się uspokoisz to ci wszystko wyjaśnię. - oznajmił.
- Jak mam się uspokoić skoro nie mam pojęcia gdzie jestem, a ty wyglądasz jak gościu żywcem wyciągnięty z filmu o aniołach? - powiedziałaś wrednie. On spojrzał na ciebie z miną mówiącą "AYFKM?", a ty opanowałaś emocje i się uspokoiłaś.
- No, grzeczna dziewczynka. Zacznę od tego, że jestem twoim Aniołem Stróżem. Jestem przy tobie od dnia twoich narodzin, a miesce w którym się znajdujemy to granica nieba i ziemi. - wyjaśnił. Spjrzałaś na niego jak na idiotę.
- Że kim i że gdzie? Weź nie rób sobie ze mnie żartów. To nie jest ani trochę śmieszne. - wkurzyłaś się.
 - Spokojnie. - powiedział ledwo powstrzymując nerwy.
- Jak mam być spokojna, skoro najpewniej jestem trupem!
- Jesteś wredniejsza niż myślałem. Nie wiem czemu szef chce ci dać drugą szansę na zrechabilitowanie się. - odburknął widocznie wnerwiony.
- Czy ja dobrze słyszałam? Nie wierzę, ale zaraz. Jest haczyk, prawda? - zapytałaś.
- Dziecko.. tutaj nie ma haczyków! To nie jest hollywódzki film. - krzyknął zirytowany całą sytuacją.
- Wkurzasz mnie, mógłbyś już wysłać mnie spowrotem do żywych, a nie głupoty pierdzielisz. - odpowiedziałaś sarkastycznie.
- Nie wiedziałem, że jesteś aż tak okropną dziewczyną. Nie mam zielonego pojęcia co w tobie widzi ten fajny chłopak. - oznajmił wyjątkowo wrednym tonem.
- Chodzi ci o Harry' ego? Przestań. Zapewne jest taki jak inni. Dlatego nie chciałam się z nim umawiać.     Taki jak inni, czyżby? Wątpię, czy ktoś komu na tobie ani trochę nie zależy, wyciągałby cię z płonącego samochodu.
- Z pło - ną - ce - go... samochodu? - jąkałaś się. Dotarło do ciebie, że na prawdę jesteś dla niego ważna. Po twoich policzkach spływały łzy. To przykre, że  nie doceniłaś jego starań. Jak można być tak ślepą?
- No to jak, chcesz coś naprawić? - zapytał, ale tym razem łagodnym głosem.


Spojrzałaś na niego i pokiwałaś głową. On tylko się uśmiechnął, a po chwili zobaczyłaś jasne światło. Przecież on powiedział, że dostanę drugą szansę? - myślałaś. Ale twoje obawy zostały rozwiane. Zamknęłaś oczy, ale chwilę potem je otworzyłaś. Widziałaś jakieś białe pomieszczenie, a przy tobie było mnóstwo kabli i rurek. Przy twoim łóżku siedział Harry. Patrzył na ciebie tymi swoimi błyszczącymi, zielonymi oczami.


- Cześć Haroldzie. - szepnęłaś lekko się uśmiechając. Chłopak od razu cię przytulił. Płakał, ale chyba za szczęścia.
- (t. im.) nawet nie wiesz jak się bałem. Przepraszam za ten wypadek, przeze mnie mogłaś zginąć.
- Mogłam, ale nie zginęłam. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś.
- Na prawdę? - uśmiechnął się.
- Tak... - wyszeptałaś i go delikatnie pocałowałaś.


 








Tyaa, taki jakiś nie fajny ten imadżin xD Proszę o wybaczenie :) Niestety, brak czasu i zmęczenie powoduje u mnie totalny brak chęci na przerabianie przed publikacją. Bye ziomki!
Lovin ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz