czwartek, 4 października 2012

:c

Nie wiem czy ktokolwiek czyta tego bloga, ale chciałabym przeprosić, że nic nie dodaję. Niestety, mam bardzo dużo nauki i przed komputerem siedzę max. 2 godziny dziennie. Gitana ma podobnie, ale nie będę się za nią wypowiadać. Uwierzcie mi, że w każdej wolnej chwili próbuję coś napisać, ale mi to nie wychodzi. Brak weny twórczej mnie dołuje. Przepraszam jeszcze raz, bo nie mam w planach jakiegoś nowego imagina. Wszystko może się zmienić, ale to graniczy z cudem. Nie wiem jak z Gitaną. W razie czego to zapewne Was poinformuje, tak jak ja. Ok, rozpisałam się trochę. Jeszcze raz massive sorry :) Lovin.

poniedziałek, 17 września 2012

Niall ~ Gitana ♥


Wzięłam w rękę torbę i już byłam w przedpokoju, kiedy usłyszałam dźwięk ulubionej piosenki. Oczywiście zorientowałam się, że to mój telefon, który został w sypialni. Rzuciłam się w pośpiechu do komórki, a na ekranie pojawiła się dobrze znana mi twarz blondyna.
-Halo? - powiedziałam niepewnie i ruszyłam korytarzem w kierunku garderoby.
-Dianne, dobrze cię słyszeć. Słuchaj, bo... - jąkał się - masz czas?
Podczas gdy Niall próbować złożyć wypowiedź w całość ja już zakładałam kurtkę.
-Wiesz.... Właśnie nie bardzo, wychodzę i nie wiem o której wrócę - pociągnęłam za klamkę drzwi wyjściowych i ku mojemu zaskoczeniu w progu zastałam również zdziwionego i najwyraźniej też speszonego Nialla oblanego rumieńcami, ze skromnym kwiatuszkiem w ręku.
-Cześć Diann - przywitał się z nienaturalnym uśmiechem i podał mi kwiatek.
-Heeej? Muszę przyznać, ze tego się nie spodziewałam. Co tu robisz?
-Ja... Tak tylko przechodziłem - znałam jednak tę wymówkę bardzo dobrze, więc nie uwierzyłam. Zresztą... Kto by uwierzył?
-Aha, to wszystko wyjaśnia. Nawet to, że przyniosłeś pizzę - zaśmiałam się starając się ośmielić skrępowanego dotąd chłopaka.
Widząc jego rozczarowanie zaprosiłam go do środka, a Sharlotte wysłałam sms-a z prośbą o przełożenie spotkania. Nie chciałam przecież zranić tak dobrze przygotowanego Nialla. Gestem dłoni zaprosiłam go do mieszkanie, więc wgramolił się niezdarnie do środka. Było już po osiemnastej, więc zaproponowałam mu wino i poszłam po kieliszki. Gdy wróciłam siedział już całkiem spokojny na kanapie.
-Mmm. Wiesz, ze ją lubię p powiedziałam delektując się posiłkiem.
-Dużo wiem. Wiem jaki masz rozmiar buta, kiedy się urodziłaś, znam rozmiar twojego stanika... - zerknęłam z niedowierzaniem - Dobra, nie znam rozmiaru biustonosza, ale mam pewne podejrzenia - zaśmiałam się, ale chyba zrobiłam to w zły sposób, bo Niall znów się zamyślił. Sączyliśmy więc w ciszy wino i po kilku kieliszkach, kiedy już nie mogłam wytrzymać milczenia odważyłam się odezwać. Złapałam go za dłoń i spytałam:
-Co cię gryzie? - po tym geście zwrócił na mnie swoją uwagę, a w jego oczach dopatrzyłam się iskry.
-Lepiej, żebyś nie wiedziała. Nie chcę ci psuć humoru moimi problemami...
-Daj spokój! Jesteś moim przyjacielem, widzę, że dzisiaj już nie jesteś tą samą osobą...- powiedziałam ze smutkiem i tęsknotą za starym Niallem, lecz chłopak nie odpowiedział, więc wyszłam na chwilę z pokoju po jeszcze jedną butelkę wina. Gdy wróciłam blondyn stał na środku pokoju odwrócony tyłem. Usłyszał moje kroki, więc zwrócił się w moją stronę. Widząc moje zaciekawienie zaczął uroczyście:
-Dianne. To nie tak, ze nia miałem ochoty z tobą rozmawiać. Chciałem ci powiedzieć coś, czego nie da się powiedzieć w tak prosty sposób... - z zaskoczenia usiadłam na kanapie, a on podszedł do mnie, uklęknął i złapał me dłonie - Nie potrafię cię tylko lubić. Jesteś zbyt cudowna, bym mógł się tobie oprzeć. Ty jesteś kimś... Wyjątkowym. I kocham cię. Chcę ci to powiedzieć, żebyś zobaczyła jak bardzo cię cenię - ze wzruszenia łezka w oku mi się zakręciła.

Chciał już wstać, ale mu nie pozwoliłam. Ujęłam w dłonie jego twarz i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. Zdziwiony spojrzał na mnie, a alkohol, który wypiliśmy uderzył mi do głowy, bo moje dłonie właśnie rozpinały mu koszulę. Nie zastanawiając się popchnął mnie na sofę i...











I całując znalazł się nade mną. W przerwie w całowaniu, kiedy to ja zajęłam się jego szyją zdążył tylko wyszeptać
-Ale Joe... 
-Chcesz o tym teraz rozmawiać? - i zaczął mnie rozbierać, czemu się nie sprzeciwiałam. Nie myślałam o konsekwencjach, w końcu za chwilę miałam przeżyć być może najpiękniejszą chwilę spędzoną z Niallem.
Nawet nie zauważyłam kiedy chłopak zdjął ze mnie dolną partię ubrań. Wszedł we mnie szybko jakby bał się, ze mu zaraz ucieknę. Cały czas spoglądał na mnie, by badać jak się czuję. A jak się czułam? Otóż każde jego pchnięcie można było zaliczyć do udanych i było ono wyrażane moim jękiem zachwytu. Ale za każdym razem, kiedy robił to nadal za lekko wbijałam mu moje paznokcie w plecy. Rzecz jasna nie było ich dużo, bo radził sobie świetnie. Kiedy już wyszedł zmęczony wynagrodziłam go pocałunkiem i przewróciłam go tak, żeby i on sobie poleżał. 

Znalazłam świetną okazję, by pokazać co potrafię i usiadłam na jego udach.
-Diann. Jeszcze ci mało? - spytał zaskoczony i zmęczony.
-Nawet nie wiesz na co mnie stać. Po prostu leż - uśmiechnęłam się chytrze, a on grzecznie spełnił prośbę. Siedząc tak kombinowałam co tu można zrobić z nagim ciałem kochanka łaskocząc go tu i tam. Nie chciałam być zbyt dzika, więc tylko pocałowałam go najlepiej jak potrafiłam. Jednak chyba nie tego się spodziewał, więc przejął inicjatywę i znów go poczułam. Tym razem ja wszystkim kierowałam bujając biodrami we wszystkie możliwe kierunki, co mu się spodobało, bo zamknął oczy i przez zmrużone powieki mogłam obserwować jego zachwyt. Skończyłam dosyć szybko i padłam na jego nagi tors.
-Musimy popracować nad kondycją, prawda? - spytał, ale ja nie miałam siły, by odpowiedzieć. Wtuliłam się w niego, a on przykrył mnie leżącą obok kurtką.
-Ych... - westchnęłam - Kocham cię.






To tyle od Gitany. Dzisiaj coś zboczonego. Miało być inne zakończenie, smutniejsze, ale to olałam i koleżanka poradziła, żebym zostawiła to tak jak jest. No i.... Nie chciało mi się zakończenia przepisywać z komórki. XD 

Więc dobranoc, miłych zboczonych snów. :3

Lovin. - Ha - ha - harry ♥

Piątek. Koniec pracy, początek weekendu. Nareszcie sobie odpoczniesz, bo ten tydzień był wyjątkowo pracowity. Nie mogłaś usiedzieć w wytwórni, bo już zastanawiałaś się w jaki kreatywny sposób spędzić te dwa, przepiękne dni z dala od nawału obowiązków i wrednego szefa. Postanowiłaś, że pojedziesz do SPA albo coś w ten deseń. Dzień zleciał szybko, a ty wróciłaś do swojego małego, ale przytulnego mieszkania w kamienicy na obrzeżach miasta. Już miałaś zacząć się pakować, gdy nagle usłyszałaś dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałaś tego dnia. Krzyknęłaś "Otwarte!", a twój telefon zaczął dzwonić. Totalnie zapomniałaś gdzie go rzuciłaś, więc zaczęłaś go szukać. Pewnie jest pod łóżkiem - pomyślałaś. W tym momencie w progu pokoju stanął twój kolega Harry. Spojrzałaś na niego dziwnym wzrokiem.


- Hej? Co cię do mnie sprowadza? - zapytałaś rozglądając się w poszukiwaniu fona.
- Noc horrorów. - odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem. Zrobiłaś wielkie oczy, a twój telefon znów zaczął dzwonić. Wgramoliłaś się pod łóżko i faktycznie, leżał tam. Wyciągnęłaś go i wstałaś z podłogi. Patrzyłaś na wyświetlacz, a to tylko znajoma której nie lubisz. Ona myśli, że jesteś supermanem. Zawsze kiedy Dorothy ma doła to właśnie ty grasz rolę jej psychologa. Czyli praktycznie zawsze. Wkurzało cię to już. W pewnej chwili usłyszałaś znajome chrząknięcie.
- Fuck, zapomniałam, że tu jesteś. - powiedziałaś lekko speszona.
- Spoko. Słuchałaś mnie wgl? - zapytał.
- Niee. Wyłączyłam się po słowie "horrorów" - odpowiedziałaś ze śmiechem.
-Jakaś ty słodka.
- Oczywiście, że tak. Ale od razu mówię nie. - oznajmiłaś wychodząc z sypialni. Poszłaś do salonu, usiadłaś na kanapie i wyjęłaś telefon w celu odpisania Dorothy.
- Dlaczego nie? - spytał. Zdziwiło cię to, bo przecież on zna odpowiedź.
- Bo ostatnia noc horrorów, wymyślona rzecz jasna przez ciebie skończyła się dla mnie trzema nieprzespanymi nocami. Wystarczy takie wytumaczenie? - odpowiedziałaś wrednym głosem.
- Masz problem, bo ja nie przyjmuję odmowy. Zwłaszcza od ciebie (t.im).
- To zacznij Harry. Ja na serio chcę się wyspać, a nie mieć koszmary o gościu mordującym ludzi piłą mechaniczną. - stwierdziłaś z poważną miną.
- Ale to przecież nie było straszne. - spuścił głowę.
- Może dla ciebie. - uśmiechnęłaś się delikatnie.
- Jak chcesz, pójdę już. Cześć. - odpowiedział.
- No pa.. - zamknęłaś drzwi i wróciłaś do pakowania się.


*Wieczór*


Nie wychodziło ci za bardzo to pakowanie. Zrezygnowałaś z weekendowego wypadu do SPA, a teraz siedziałaś przed komputerem. Trochę słuchałaś muzyki, aż zadzwonił ci telefon. Louis? Ciekawe czego chce?


- Cześć, co tam? - usłyszałaś znajomy ci głos.
- A nic, siedzę sobie i nic nie robię. - odpowiedziałaś.
- Bo... mam do ciebie romans. - oznajmił tajemniczo.
- Oo, romans powiadasz. Czyli to coś ważnego. No to oświeć mnie Tommo. - zaśmiałaś się.
- Heh. Więc, planuję zrobić żart naszemu kochanemu Haroldowi. Piszesz się na to?
- Z jakiej beki jemu? Nie żeby coś.
- No a jak myślisz? Ostatni maraton filmowy nie skończył się dla niektórych za dobrze, prawda?
- Zemsta! Nie mogłeś tak od razu? No jasne, że się piszę. - odpowiedziałaś z wielkim entuzjazmem.
- No to git! A teraz cię zaskoczę, nie wymyśliłem żadnego planu.
- Ty parszywy leniu! Dobra, niech pomyślę. Już wiem! Zostawcie lekko uchylone drzwi z kuchni do ogrodu, a za jakieś 1.5 godziny wyślij Hazze do kuchni po coś tam. Jakby co to jeszcze napiszę, ok? - wyjaśniłaś.
- Yyy, czaję. Co ty chcesz mu zrobić tak dla ścisłości?
- Przekonacie się. A i jakby się darł albo coś... to wy nic nie słyszeliście. Już ja mu takie Paranormal Activity urządzę, że odechce mu się horrorów. I jeszcze jedno, macie może piłę łańcuchową?
- Tak, wisi w składziku. Ale zaraz, po co ci ona?
- Nie martw się. - zaśmiałaś się złowieszczo i rozłączyłaś.


Wzięłaś się za poszukiwania maski tego gościa z "Piły". Miałaś ją jeszcze z Haloween. Ubrałaś się na czarno, maskę włożyłaś do torby i wyszłaś z kamienicy. Wzięłaś taksówkę i kilkanaście minut potem byłaś pod domem chłopaków. Dochodziła 21., a ty zakradałaś się od strony ogrodu. Poszłaś do składzika po piłę.


*W tym samym czasie - dom 1D*


- No to wszyscy rozkminiają o co chodzi? - zapytał Lou.
- Tak. Ej, nawet się nie spodziewałem, że (t. im) wymyśliła taki plan. - powiedział Zayn.
- Tyaa, a miałam ją za aniołka. - zaśmiała się Dan.
- Ee, Harry idzie. - szepnął Niall.
- O czym tak namiętnie dyskutowaliście? - spytał z uśmiechem, patrząc na każdego.
- Zastanawiamy się jaki kolejny, straszny film dla nas przygotowałeś. - odezwał się Liam.
- Nic bardzo strasznego. Nie ma (t. im), więc nie będę miał tej satysfakcji. Idę go włączyć.
- Hahah. - wszyscy zaśmiali się sztucznie.
- Dzisiaj to my będziemy mieli satysfakcję. - szepnął Lou.


*Na zewnątrz*


Znalazłaś to czego szukałaś. Wyszłaś spowrotem do ogrodu i usiadłaś na schodkach. Napisałaś do Louisa, że już jesteś gotowa i za jakąś godzinę zaczynasz zabawę. Włożyłaś tel. do kieszeni, wzięłaś "broń" i weszłaś po cichu do domu. Zamknęłaś się w schowku i napisałaś do Louisa.


T - Jakby co to siedzę w schowku. Za 30 minut go przyślij.
L - Ok.

*Salon + 30 minut*


- Harry, weź idź po picie. - powiedziała Eleanor.
- Niech Louis pójdzie, ja oglądam. - odpowiedział Harry nie odrywając wzroku od TV.
- Ja nie pójdę, bo przytulam moją dziewczynę. - odburknął Lou.
- Niall, idź do kuchni po coś do picia. - odezwał się Hazz.
- Nie mogę, bo.... yyy... rozmawiam z babeczką. - jąkał się Niall.
- Ooo, matko. Dobra, już idę. - odpowiedział Harry i niechętnie wstał z fotela. Wszedł do kuchni, zapalił światło i zobaczył otwarte drzwi. - Znów ktoś zapomniał ich zamknąć. - odburknął i zamknął je na klucz. Przechodząc obok schowka usłyszał jakiś dziwny dźwięk. Chwycił za klamkę i...


*W schowku*


Nie mogłaś się doczekać aż ten idiota otworzy drzwi. Nagle ktoś przekręcił klamkę, a ty szybko założyłaś maskę. Tak jak wg planu, twoim oczom ukazał się Hazza.


- Hello Harold. It' s time for your death. - powiedziałaś mocno zmienionym głosem i odpaliłaś piłę łańcuchową. Chłopak zaczął krzyczeć ze strachu i zwiał z kuchni. Ty zaśmiałaś się pod nosem, wyłączyłaś urządzenie i pomknęłaś w stronę pokoju Harry' ego.


*Oczami Lou*


- Co się tak wydzierasz Styles? - zapytałem ledwo powtrzymując śmiech.
- Yyy, no... t-tam w kuchni... - jąkał się.
- Co w kuchni? - spytała El.
- No jakiś g-gościu z p- piłą. On nas zaraz zabije! - krzyknął Harry.
- Co ty znowu pierdzielisz? Mówiłam, od tych horrorów padnie ci na mózg. - odezwała się Dan.
- No to sami się przekonajcie. - wszyscy wstaliśmy i poszliśmy do kuchni. Harry pokazał na schowek, więc podeszłem do drzwi i je otworzyłem. Nie było tam (t. im). Mina Harry' ego była bezcenna. Nigdy nie widziałem go tak bardzo przestraszonego. Po chwili (t. im) napisała żeby go przysłać na górę. Ona to ma łeb.
- Słuchaj, pewnie ci się zdawało. - powiedział poważnym głosem Liam.
- Ale nie słyszeliście dźwięku piły?! - pytał desperacko Hazz.
- Nie. - skłamaliśmy wszyscy.
- Chodź, zaprowadzimy cię na górę, odpoczniesz i ci przejdzie, ok? - powiedział Zayn.
- Ok. - odpowiedział drżącym głosem. Zaprowadziliśmy go na górę i zostawiliśmy samego. Zeszliśmy do reszty i wybuchnęliśmy w miarę cichym śmiechem.


*Pokój Harry' ego*


Siedziałaś w tej szafie gdy nagle usłyszałaś Lou, Zayna i Hazzę wchodzących do jego pokoju. Potem został sam Harry, który szybko zamknął drzwi na klucz. Zapewne stał oparty o ścianę. Po cichu wyszłaś z szafy, ale już bez "broni". Stanęłaś bardzo blisko niego. Chłopak gdy cię zobaczył patrzył na ciebie jak na ducha. Przybliżyłaś swoją twarz do jego twarzy.


- Ale za co..? - szepnął.
- Za nieprzespane noce. - odpowiedziałaś.
- Co, ale kim ty wgl jesteś? - spytał patrząc d ziwnym wzrokiem.
- To tylko ja głupku. - zaśmiałaś s ię zdejmując maskę. Harry stał jak idiota.
- Nie wierzę... (t. im) jak mogłaś mi to zrobić?! - krzyczał, a ty nadal śmiałaś się jak jakaś głupia. Twoja "ofiara" za to, leżała na podłodze i  się zakrywała rękoma.
- Harruś, przepraszam. - powiedziałaś ze śmiechem przytulając chłopaka.
- A ja ci ufałem. - odburknął.
- Ojeju.. ziomku kochany, nie płacz. - odpowiedziałaś odgarniając loki z jego twarzy.
- Wcale nie płaczę. - zakrył twarz rękoma.
- To się uśmiechnij. To był tylko żart. - znowu się zaśmiałaś.
- Kurde. Prawie w gacie popuściłem, a ty gadasz, że to żart. - powiedział wrednie.
- Też cię kocham. - oznajmiłaś.
- Yaasne... - odburknął.
- Harry debilu, ale ja to mówię na serio.
- Co? - zapytał, a ty w jego oczach zobaczyłaś iskierki szczęścia.
- Ale z ciebie niekumaty człowiek. - pocałowałaś go namiętnie żeby zrozumiał wreszcie o co chodzi.
- Najpierw chciałaś mnie zabić, a teraz wyznajesz mi miłość. Ale czad! - stwierdził rozmarzonym głosem.
- Idiota!
- Też cię kocham. - objął cię i czule pocałował.


Się rozpisałam. I rzecz jasna spieprzyłam koniec xD Nie miałam totalnie żadnego pomysłu, więc nie miejcie mi tego za złe :) I przepraszam za to, że nic nie dodałam przez weekend. Tego skubańca dwa dni pisałam! :D Doszłam od wniosku, że najlepiej idzie mi pisanie imaginów z Loczkiem xD Możliwe, że z nim będzie najwięcej moich imadżinów :P Tak, że ten.. szczere komentarze mile widziane ;3

czwartek, 13 września 2012

Happy Birthday Niall! ♥


Nasz kochany Niallek ma dzisiaj urodziny! Wszystkiego najlepszego dzieciaku :) Masz już 19 lat, ale po twoim zachowaniu można ocenić cię na jakieś  15 :) Dobra, razem z Gitaną życzymy Niallerowi, żeby zawsze był uśmiechnięty, robił częściej twitcamy, tworzył nowe, piękne piosenki i był po prostu sobą ;3 Okeej, to w sumie wszystko. Lovin niestety nie umie formułować jakiś kreatywnych życzeń, a Gitana tymbardziej. Kochamy cię Niall!♥




Lovin & Gitana :)


Lovin. - Liam :)

Obudziły cię promienie słońca, które padała na twoją twarz przez odsłonięte rolety. Przeciągnęłaś się ziewając przy tym kilka razy. Po kilku minutach bezsensownego gapienia się w sufit, ruszyłaś tyłek z wyra i pomknęłaś w stronę łazienki. Wzięłaś orzeźwiający prysznic, wysuszyłaś włosy i poszłaś zjeść śniadanie.


*Po południu*


Oglądałaś TV, bo ani trochę nie chciało ci się wychodzić na dwór. W końcu usłyszałaś dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałaś z fotela i poszłaś je otworzyć. Uchyliłaś je lekko żeby tylko wystawić głowę za nie. Zobaczyłaś swoją znajomą.


-Czego? - zapytałaś ironicznie mierząc ją wzrokiem.
- Mam do ciebie romans. - odpowiedziała słodkim głosem. Strasznie go nie lubiłaś.
- Jaki znowu romans? - zadałaś kolejne pytanie.
- Wpuść mnie to ci powiem. - westchnęłaś i wpuściłaś znajomą do mieszkania. On usiadła na kanapie, a ty poszłaś do kuchni nalać sobie soku. Wzięłaś szklankę z napojem i wróciłaś do koleżanki.
- To jaki interes cię do mnie sprowadza? Chcesz oddać mi kasę, czy mam kogoś zabić? - zaśmiałaś się.
- Hah, zabawna jesteś. Przecież ja ci nigdy nie oddam pieniędzy. Ale.. mam inny sposób na spłatę mojego długu. Zacznę od małego pytania, masz może jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - mówiła z dziwnym uśmiechem. Patrzyłaś na nią wzrokiem tęskniącym za rozumem.
- Raczej nie mam nic kreatywnego do zrobienia. Ale zaraz, co sugerujesz? - spytałaś i zaczęłaś pić sok. - Bo... mam dwa cudne bilety na koncert naszego ulubionego zespołu, One Direction! - zaczęła z ogromnym zacieszem machać ci przed oczami jakimiś świstkami. Ty ze zdziwiwienia wyplułaś napój. Spojrzałaś na nią jak na kosmitkę.
- Yyy, ale to twój ulubiony zespół. - odpowiedziałaś.
- Przestań z tymi szczegółami. Idziesz ze mną bez gadania. - wręczyła ci bilet. Wzięłaś go niechętnie i odburknęłaś.
- Aaale ja nie mam ochoty żeby tam iść i słuchać przeszywających pisków fanek. A i tego jak wyznajesz tym chłopakom miłość przy każdej romantycznej piosence. Czyli praktycznnie cały czas.
- Proszę. Ja nie będę miała wyrzutów, że jestem ci coś winna, a ty nie spędzisz tego wieczoru samotnie. - powiedziała wesoło próbując mnie tym zachęcić.
- Ile może kosztować taki bilet? Oo, w pierwszym rzędzie...
- Ale ty podła jesteś. Nie chcesz to nie. Ale jeszcze cię zaskoczymy. - dodała szybko i wyszła z twojego mieszkania. Rzuciłaś w jej stronę "pa", ale raczej tego nie usłyszała. Rzuciłaś bilet na stolik i postanowiłaś dalej oglądać TV.


*Późnym wieczórem*


Zjadłaś kolację i wzięłaś tel. do ręki. Dostałaś sms od tej znajomej. Z treści wynikało, że świetnie się bawi. Nie ruszyło cię to. Ale przypomniałaś sobie jej słowa. "Jeszcze cię zaskoczymy!". O co jej mogło chodzić? Nagle usłyszałaś jakieś dziwne krzyki. Podeszłaś do drzwi i przyłożyłaś do nich ucho. Sąsiad się schlał czy co? - pomyślałaś. Po chwili usłyszałaś szepty i pukanie. Otworzyłaś je i zobaczyłaś swoją znajomą. Podejrzanie uśmiechnięta.. to źle wróży. Nie myliłaś się. Za ściany wyskoczyli chłopcy. Z One Direction! Odsunęłaś się, a wszyscy wbiegli do twojego mieszkania. Patrzyłaś na nich z miną mówiącą "WTF?!". Miałaś zamykać drzwi, ale usłyszałaś chrząknięcie. To był Liam. Stał grzecznie za drzwiami z nie pewnym uśmiechem.


- Heh, jedyny dobrze wychowany. Zapraszam. - uśmiechnęłaś się przyjaźnie, bo już go polubiłaś. Chłopak wszedł do środka, a ty zamknęłaś drzwi.
- Przepraszam za nich. Czasami przesadzają ze swoimi wygłupami. - powiedział lekko speszony.
- Właśnie widzę... - odpowiedziałaś i usłyszeliście dźwięk tłuczonego szkła. Pobiegliście do kuchni, a na widok stłuczonego ulubionego talerza westchnęłaś.
- Jak dzieci.. - stwierdziliście jednocześnie z Liamem. Zaśmiałaś się głośno i kazałaś wszystkim usiąść w salonie. Wzięłaś koleżankę na stronę i ją lekko opierdzieliłaś. Potem wyszliście wszyscy do najbliższej knajpki. Zmieniłaś zdanie co do chłopców. Jednak nie są tak beznadziejni jak myślałaś. Uśmialiście się jak nigdy, a ty najwięcej czasu poświęcałaś Liamowi. On jest chyba najinteligentniejszy z całej tej zwariowqnej piątki. Rozmawialiście o wszystkim i o niczym.


- Jesteś jedyną dziewczyną, która nie zapytała jeszcze o moją karierę. Nie żeby coś. - powiedział.
- Bo ja nie lubię rozmawiać o pracy. Wiesz... - mówiłaś, ale przerwał ci Lou.
- Ee! Gołąbeczki, chcecie coś do picia? - zapytał ze śmiechem.
- Nie, ja dziękuję. Muszę już iść. - oznajmiłaś.
- Jest już ciemno, może cię odprowadzę? - zaproponował Liam.
- Jasne, jak chcesz. Powiedz może kolegom żeby się nie martwili.
- Spoko, raczej nawet nie zauważą. - zaśmiał się, a ty nie mogłaś się napatrzeć na ten jego słodki uśmiech. Wyszliście z lokalu.
- Mówiłem, że jest już ciemno. - stwierdził.
- No patrz, faktycznie. - było zimno i przeszedł cię nieprzyjemny dreszcz. Chłopak zdjął swoją kurtkę i dał ją tobie. Miałaś motylki w brzuchu, więc posłałaś mu tylko swój najładniejszy uśmiech. Ruszyliście w drogę. Po kilkunastu minutach doszliście do bloku, w którym mieszkasz.
- Dzięki za odprowadzenie i za kurtkę. - powiedziałaś. - Miło było cię poznać, (t. im). Mam nadzieję, że spotkamy się j eszcze?
- No oczywiście. Może zapiszę ci mój numer?
- Już mam. Znaczy, jak do ciebie szliśmy to twoja znajoma mi go dała i miała zadzwonić, ale postanowiła zrobić ci niespodziankę. -
Yhyym. Spoko.. to do zobaczenia. - pożegnałaś się i dałaś chłopakowi buziaka w policzek.
- Już się nie mogę doczekać. - uśmiechnął się, a ty puściłaś do niego oczko. Wróciłaś do swojego mieszkania w bardzo fajnym nastroju.

Lovin serdecznie przeprasza za kolejny nieudany imagin :) Jakoś mi nic nie wychodzi, mam mało czasu i to zapewne dlatego. W weekend postaram się wypocić coś lepszego :P Syaa koteczki ;3

środa, 12 września 2012

Lovin. - Haroldzik :)

- Nie! Zapomnij o tym! - krzyknęłaś wkurzona na swojego kolegę Harry' ego.
- Ale wytłumacz mi, dlaczego nie?! - pytał nie dając za wygraną.
- Dobra, jak się z tobą umówię to dasz mi spokój? - zapytałaś ulegając.
- Nie obiecuję. - odpowiedział ucieszony.
- To się wypchaj! - krzyknęłaś i pobiegłaś do łazienki.


Zamknęłaś drzwi na klucz żeby mieć chwilę spokoju od tego głupka. Od trzech miesięcy bezustannie próbuje się z tobą umówić, ale ty odmawiasz. Dla większości to dziwne zachowanie, ale ty po prostu nie masz chęci żeby siedzieć z nim niewiadomo ile i miziać się bez sensu. Nie masz za miłych poglądów na temat miłości. Wiele razy zostałaś bezczelnie zraniona, dlatego teraz twoja osoba nie ma najmniejszej ochoty na powtórkę z rozrywki. Harry o niczym nie wiedział. Pewnie dlatego stara się o ciebie jak głupi. Ale jakby spojrzeć prawdzie w oczy to skubaniec jest uparty. Jak sobie coś postanowił to nie odpuści póki nie osiągnie wyznaczonego przez siebie celu. Twoje przemyślenia przerwało pukanie. Nie kto inny jak Harry dobijał się do ciebie. Po dłuższej chwili wzięłaś głęboki wdech powoli otworzyłaś drzwi. Chłopak siedział pod ścianą, a gdy cię zobaczył to od razu podniósł się z podłogi. Patrzył na ciebie tak jakbyś zaraz miała go zezwać.                                      

                             

                                    


- Jedno spotkanie i syaaa. Czaisz? - powiedziałaś spokojnym, opanowanym i zarazem stanowczym głosem. Harry zaczął cieszyć się jak idiota. Słodko wyglądał z tym uśmiechem. Nie, ej. Dobra, nieważne.
- Będę po ciebie o 19. - oznajmił dziwnie poważnym głosem i sobie poszedł. Próbowałaś rozkminić to, co się przed chwilą wydarzyło. Ale z racji, że ci się to nie udało, poszłaś oglądać TV. Kiedy się zorientowałaś, była 17.30. Pomknęłaś do swojego pokoju w celu odpicowania się na "randkę". Otworzyłaś szafę w poszukiwaniu jakiegoś fajnego zestawu. Wybrałaś czarną, koronkową bokserkę, rurki tego samego koloru i buty z motywem GALAXY. Włosy zostawiłaś rozpuszczone, nałożyłaś jeszcze delikatny makijaż po czym zabierając ze sobą torebkę zeszłaś na dół. W tej samej chwili usłyszałaś dzwonek do drzwi. Jaki on punktualny. - pomyślałaś i otworzyłaś drzwi. Zobaczyłaś Harry' ego ubranego... jakoś tak ładnie?


- Wejdź. - chłopak wszedł do mieszkania z delikatnym uśmiechem.
- To dla najpiękniejszej dziewczyny na całym świecie. - szepnął wręczając ci bukiet białych róż. Skąd wiedział, że je lubię? Podziękowałaś grzecznie i dałaś mu buziaka w policzek. Hazza był mile zaskoczony. Włożyłaś kwiaty do wazonu.
- To gdzie mnie zabierasz? -o spytałaś spoglądając w jego stronę.
- Trochę się zastanawiałem nad tym, ale wybrałem miejsce, które oboje bardzo lubimy. - odpowiedział wesoło.
- Yhym.
- No to idziemy? - Jasne, tylko założę płaszcz. Wyszliście z domu i wsiedliście do auta Harry' ego. Jechaliście w milczeniu, a ty nawet nie patrzyłaś w stronę chłopaka. W pewnym momencie Harry się zatrzymał na poboczu. Zdziwiło cię to.
- Dlaczego nie jedziemy? - zapytałaś patrząc na niego. Miał minę totalnie zbitego psiaka.
- Nie będę cię do niczego zmuszał. - powiedział cicho.
- Cóż za nagły obrót sprawy. - stwierdziłaś z ironią.
- Dlaczego ty mnie tak nie lubisz? - to pytanie cię zaskoczyło.
- Lubię cię, ale nie rozumiem dlaczego ty się tak na mnie uwziąłeś?
- Jeśli mam być szczery to po prostu mi się spodobałaś. Ale nie tylko pod względem twojej urody, która jest niczego sobie. Masz świetny charakter, zupełnie odmienny od innych dziewczyn.
- Bez przesady. - zarumieniłaś się.
- Ej, ale powiedz szczerze. Zgrywasz niedostępną czy się po prostu boisz i dlatege nie chcesz się angażować?
- Raczej to drugie.
- Tak myślałem.
- Harry, nie zrozumiesz dlaczego tak jest.
- Domyślam się, że ktoś cię zranił. To raczej logiczne.
- Aha, czyli rozumiesz. - Przez takiego kogoś nie chcesz dać mi szansy? Znamy się nie od dziś. Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził.
- Tak, wiem to. Ale to jest silniejsze ode mnie. Wiesz co, jakoś straciłam ochotę żeby o tym gadać.
- Jak chcesz. Odwiozę cię i możemy pogadać innym razem.
- Tyaa. Harry odpalił silnik i ruszyliście. Było już ciemno, a do tego zaczęło padać. Widoczność? Zapewne beznadziejna.
- Boję się... - szepnęłaś z przerażeniem.
- Spokojnie, zaraz dojedziemy. - spojrzał na ciebie i wziął cię za rękę.


**********************************************************************************

- Gdzie ja jestem, co się stało?! - krzyczałaś. Nagle zobaczyłaś gościa ubranego na biało. Kim on jest? Podszedł do ciebie miło się uśmiechając. Osdunęłaś się.
-Nie bój się. Nic ci nie zrobię. - powiedział spokojnym głosem.
- Kim ty do cholery jesteś?! - pytałaś desperacko.
- Uważaj na słowa moja panno. Jak się uspokoisz to ci wszystko wyjaśnię. - oznajmił.
- Jak mam się uspokoić skoro nie mam pojęcia gdzie jestem, a ty wyglądasz jak gościu żywcem wyciągnięty z filmu o aniołach? - powiedziałaś wrednie. On spojrzał na ciebie z miną mówiącą "AYFKM?", a ty opanowałaś emocje i się uspokoiłaś.
- No, grzeczna dziewczynka. Zacznę od tego, że jestem twoim Aniołem Stróżem. Jestem przy tobie od dnia twoich narodzin, a miesce w którym się znajdujemy to granica nieba i ziemi. - wyjaśnił. Spjrzałaś na niego jak na idiotę.
- Że kim i że gdzie? Weź nie rób sobie ze mnie żartów. To nie jest ani trochę śmieszne. - wkurzyłaś się.
 - Spokojnie. - powiedział ledwo powstrzymując nerwy.
- Jak mam być spokojna, skoro najpewniej jestem trupem!
- Jesteś wredniejsza niż myślałem. Nie wiem czemu szef chce ci dać drugą szansę na zrechabilitowanie się. - odburknął widocznie wnerwiony.
- Czy ja dobrze słyszałam? Nie wierzę, ale zaraz. Jest haczyk, prawda? - zapytałaś.
- Dziecko.. tutaj nie ma haczyków! To nie jest hollywódzki film. - krzyknął zirytowany całą sytuacją.
- Wkurzasz mnie, mógłbyś już wysłać mnie spowrotem do żywych, a nie głupoty pierdzielisz. - odpowiedziałaś sarkastycznie.
- Nie wiedziałem, że jesteś aż tak okropną dziewczyną. Nie mam zielonego pojęcia co w tobie widzi ten fajny chłopak. - oznajmił wyjątkowo wrednym tonem.
- Chodzi ci o Harry' ego? Przestań. Zapewne jest taki jak inni. Dlatego nie chciałam się z nim umawiać.     Taki jak inni, czyżby? Wątpię, czy ktoś komu na tobie ani trochę nie zależy, wyciągałby cię z płonącego samochodu.
- Z pło - ną - ce - go... samochodu? - jąkałaś się. Dotarło do ciebie, że na prawdę jesteś dla niego ważna. Po twoich policzkach spływały łzy. To przykre, że  nie doceniłaś jego starań. Jak można być tak ślepą?
- No to jak, chcesz coś naprawić? - zapytał, ale tym razem łagodnym głosem.


Spojrzałaś na niego i pokiwałaś głową. On tylko się uśmiechnął, a po chwili zobaczyłaś jasne światło. Przecież on powiedział, że dostanę drugą szansę? - myślałaś. Ale twoje obawy zostały rozwiane. Zamknęłaś oczy, ale chwilę potem je otworzyłaś. Widziałaś jakieś białe pomieszczenie, a przy tobie było mnóstwo kabli i rurek. Przy twoim łóżku siedział Harry. Patrzył na ciebie tymi swoimi błyszczącymi, zielonymi oczami.


- Cześć Haroldzie. - szepnęłaś lekko się uśmiechając. Chłopak od razu cię przytulił. Płakał, ale chyba za szczęścia.
- (t. im.) nawet nie wiesz jak się bałem. Przepraszam za ten wypadek, przeze mnie mogłaś zginąć.
- Mogłam, ale nie zginęłam. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś.
- Na prawdę? - uśmiechnął się.
- Tak... - wyszeptałaś i go delikatnie pocałowałaś.


 








Tyaa, taki jakiś nie fajny ten imadżin xD Proszę o wybaczenie :) Niestety, brak czasu i zmęczenie powoduje u mnie totalny brak chęci na przerabianie przed publikacją. Bye ziomki!
Lovin ;3

Liam ~ Gitana ♥

14 lutego

"Drogi Liam'ie, kochanie. W tym liściku chciałam ci wyznać jak bardzo ważny jesteś dla mnie. Nie umiem powiedzieć ci tego prosto w oczy, bo kiedy spoglądam na twój cudowny uśmiech pogrążam się w marzeniach. Twoje usta są nieodłącznym elementem mojego życia, bez nich chyba bym umarła. Twoje oczy są najpiękniejszymi jakie kiedykolwiek spotkałam, nigdy nie widziałam oczu tak niesamowitych. Twój dotyk mnie zniewala, mogłabym tonąć w twoich ramionach całymi dniami. Twój głos mnie uspokaja, mogę go słuchać cały czas. Po prostu jestem w tobie zakochana. To miłość bezgraniczna i aż po grób. Chcę, żebyś wiedział jak bardzo mi na Tobie zależy.

Twoja Aliss"

Położyłam list na ławie i rozsiadłam się na czerwonej sofie. Spoglądałam na kominek, który strzelał iskrami. Tylko ogień oświetlał pokój. Ubrana elegancko czekałam na zejście Liama. Wydawało mi się, ze liścik to dobry prezent na Walentynki. To jest wyjątkowy mężczyzna, więc chciałam mu to wyznać. Tylko czy mu się spodoba?
-Ali?- usłyszałam głos Liama.
-Tak, kochanie?
-Mogłabyś pomóc?- dźwięk dobiegał z sypialni. Oczywiście jak najszybciej tam pobiegłam. Gdy weszłam Liam trudził się z krawatem. Nawet wtedy wyglądał słodko. Podeszłam i z uśmiechem mu pomogłam.
-Uroczyście wyglądasz – szepnęłam mu do ucha. On natomiast mnie złapał w talii i cmoknął w szyję. Serce mi biło znów szybciej, jak zawsze kiedy Liama ręce mnie dotykały. Były moim uzależnieniem. Delikatne, ale silne. Skąd to wiedziałam? Kiedyś mój chłopiec nie był wcale taki grzeczny.
-Chodźmy już do restauracji. Harry nie lubi gdy się spóźniamy – pociągnął mnie za dłoń, ale ja zmieniłam kierunek i zaprowadziłam go do salonu. Spoglądał na mnie pytającym wzrokiem.
-Ja chciałam... Em - jąkałam się na myśl o "prezencie". Podałam mu tylko kopertę – Jeszcze to, dla ciebie.
Liam zdziwił się i z niepewnością otworzył kopertę. Ja nie mogłam się doczekać aż odczyta wiadomość. Miałam nadzieję, że się znów uśmiechnie w ten sposób jak wtedy, kiedy udało się mu mnie uwieść. Zawiodłam się jednak, bo chłopak tylko posmutniał. Śledziłam jego oczy uważnie, które podążały powoli po kartce. W pewnym momencie się przeraziłam. Liam miał w oczach łzy. By je ukryć odwrócił się i odłożył kopertę na miejsce. Zaniepokojona tym, co widziałam złapałam go za ramię.
-Wszystko w porządku? - zapytałam z nadzieją, że chłopak po prostu się wzruszył. W końcu był tak wrażliwy.
-Tak, możemy iść? - ruszył w kierunku drzwi. Ja się nie ruszyłam.
-Liam, przecież widzę. Obawiam się, że to nie są łzy wzruszenia. Mam rację?
-Możemy o tym nie rozmawiać? Po prostu chodźmy na tę kolację – zdenerwował się, co mnie zdziwiło. Znów biło mi szybko serce, tym razem już ze strachu. Liam założył kurtkę i podszedł do mnie. Otarł łzy z moich policzków, nawet nie zorientowałam się kiedy się pojawiły. Stałam jak wryta.
-To koniec, prawda? - nie odpowiedział. Popatrzył w moje oczy, a potem przytulił. Nie oszukał mnie, czułam jego ból. - Po prostu mi to powiedz... Błagam. Nie chcę tkwić w niepewności...
-Ali...Nie pozostawiłaś mi wyboru. Nie chciałem mówić ci tego dzisiaj, przecież są Walentynki, ale skoro nalegasz, to... Muszę to skończyć – odwrócił głowę. Czyżby męczyły go wyrzuty sumienia? Usiadłam na kanapie i załamałam ręce. - Jesteś wyjątkowa, wiesz? Marne pocieszenie, wiem. Wydaje mi się, że zasługujesz...
-Na lepszego faceta niż ty? Znam to, dzięki. Teraz mi lepiej. Muszę być niesamowita, skoro zasługuję na więcej niż ideał.
-Nie mogę cię okłamywać, chciałabyś tego, żebym mówił jak bardzo cię kocham, a w głębi duszy chciałbym odejść? Nie wydaje mi się... Kochałem cię, ale... Ale wygasło. Nie wiem czemu tak się stało.
-Dobra, znam zakończenie tej rozmowy: "nie jestem gotowy na taki związek, potrzebuję wolności, mam nadzieję, ze szybko zapomnisz" - Liam się dosiadł. Potrzebowałam go. Nie chciałam go stracić. Tak bardzo chciałam go jeszcze poczuć... Oparł głowę na moim ramieniu, mógłby tak trzymać ją cały czas, ale... Musiał odejść. Rozumiem go. Nie można być z kimś na siłę. Wstał i poszedł do drzwi. W progu stanął i obrócił się, by sprawdzić czy płaczę. Nie płakałam. Zerwałam się z sofy, by go zatrzymać, ale było za późno. Drzwi się zamknęły, a ja wybuchnęłam płaczem. Spojrzałam na kopertę i wściekła wrzuciłam ją wprost w ogień kominka. Gdybym go nie napisała może zatrzymałabym go chociaż na jeden dzień. Jeden lepszy dzień dla moich ust.


15 lutego

-Liam-

-Ali?- chłopak rozejrzał się w poszukiwaniu dziewczyny. Wrócił do domu, by przeprosić. Zrozumiał jak ważną jest osobą w jego życiu. "Pewnie śpi"- pomyślał i poszedł do sypialni. Zobaczył ją w łóżku leżącą pod kołdrą. Przysiadł do niej, uśmiechnął się do siebie i popatrzył na bladą twarz. Pogłaskał ją po policzku, jednak... Zauważył coś niepokojącego. Jej biała twarz była bielsza niż zwykle, a ciepła skóra lodowata. Przerażony rozejrzał się po pokoju. Na szafce stało tylko pudełko z tabletkami nasennymi, było puste. Odkrył z pośpiechem kołdrę i nie wykrył oddechu.
- Aliss! - wykrzyknął i rzucił się się z płaczem na ciało dziewczyny.