Piątek. Koniec pracy, początek weekendu. Nareszcie sobie odpoczniesz, bo ten tydzień był wyjątkowo pracowity. Nie mogłaś usiedzieć w wytwórni, bo już zastanawiałaś się w jaki kreatywny sposób spędzić te dwa, przepiękne dni z dala od nawału obowiązków i wrednego szefa. Postanowiłaś, że pojedziesz do SPA albo coś w ten deseń. Dzień zleciał szybko, a ty wróciłaś do swojego małego, ale przytulnego mieszkania w kamienicy na obrzeżach miasta. Już miałaś zacząć się pakować, gdy nagle usłyszałaś dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałaś tego dnia. Krzyknęłaś "Otwarte!", a twój telefon zaczął dzwonić. Totalnie zapomniałaś gdzie go rzuciłaś, więc zaczęłaś go szukać. Pewnie jest pod łóżkiem - pomyślałaś. W tym momencie w progu pokoju stanął twój kolega Harry. Spojrzałaś na niego dziwnym wzrokiem.
- Hej? Co cię do mnie sprowadza? - zapytałaś rozglądając się w poszukiwaniu fona.
- Noc horrorów. - odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem.
Zrobiłaś wielkie oczy, a twój telefon znów zaczął dzwonić. Wgramoliłaś się pod łóżko i faktycznie, leżał tam. Wyciągnęłaś go i wstałaś z podłogi. Patrzyłaś na wyświetlacz, a to tylko znajoma której nie lubisz. Ona myśli, że jesteś supermanem. Zawsze kiedy Dorothy ma doła to właśnie ty grasz rolę jej psychologa. Czyli praktycznie zawsze. Wkurzało cię to już. W pewnej chwili usłyszałaś znajome chrząknięcie.
- Fuck, zapomniałam, że tu jesteś. - powiedziałaś lekko speszona.
- Spoko. Słuchałaś mnie wgl? - zapytał.
- Niee. Wyłączyłam się po słowie "horrorów" - odpowiedziałaś ze śmiechem.
-Jakaś ty słodka.
- Oczywiście, że tak. Ale od razu mówię nie. - oznajmiłaś wychodząc z sypialni. Poszłaś do salonu, usiadłaś na kanapie i wyjęłaś telefon w celu odpisania Dorothy.
- Dlaczego nie? - spytał. Zdziwiło cię to, bo przecież on zna odpowiedź.
- Bo ostatnia noc horrorów, wymyślona rzecz jasna przez ciebie skończyła się dla mnie trzema nieprzespanymi nocami. Wystarczy takie wytumaczenie? - odpowiedziałaś wrednym głosem.
- Masz problem, bo ja nie przyjmuję odmowy. Zwłaszcza od ciebie (t.im).
- To zacznij Harry. Ja na serio chcę się wyspać, a nie mieć koszmary o gościu mordującym ludzi piłą mechaniczną. - stwierdziłaś z poważną miną.
- Ale to przecież nie było straszne. - spuścił głowę.
- Może dla ciebie. - uśmiechnęłaś się delikatnie.
- Jak chcesz, pójdę już. Cześć. - odpowiedział.
- No pa.. - zamknęłaś drzwi i wróciłaś do pakowania się.
*Wieczór*
Nie wychodziło ci za bardzo to pakowanie. Zrezygnowałaś z weekendowego wypadu do SPA, a teraz siedziałaś przed komputerem. Trochę słuchałaś muzyki, aż zadzwonił ci telefon. Louis? Ciekawe czego chce?
- Cześć, co tam? - usłyszałaś znajomy ci głos.
- A nic, siedzę sobie i nic nie robię. - odpowiedziałaś.
- Bo... mam do ciebie romans. - oznajmił tajemniczo.
- Oo, romans powiadasz. Czyli to coś ważnego. No to oświeć mnie Tommo. - zaśmiałaś się.
- Heh. Więc, planuję zrobić żart naszemu kochanemu Haroldowi. Piszesz się na to?
- Z jakiej beki jemu? Nie żeby coś.
- No a jak myślisz? Ostatni maraton filmowy nie skończył się dla niektórych za dobrze, prawda?
- Zemsta! Nie mogłeś tak od razu? No jasne, że się piszę. - odpowiedziałaś z wielkim entuzjazmem.
- No to git! A teraz cię zaskoczę, nie wymyśliłem żadnego planu.
- Ty parszywy leniu! Dobra, niech pomyślę. Już wiem! Zostawcie lekko uchylone drzwi z kuchni do ogrodu, a za jakieś 1.5 godziny wyślij Hazze do kuchni po coś tam. Jakby co to jeszcze napiszę, ok? - wyjaśniłaś.
- Yyy, czaję. Co ty chcesz mu zrobić tak dla ścisłości?
- Przekonacie się. A i jakby się darł albo coś... to wy nic nie słyszeliście. Już ja mu takie Paranormal Activity urządzę, że odechce mu się horrorów. I jeszcze jedno, macie może piłę łańcuchową?
- Tak, wisi w składziku. Ale zaraz, po co ci ona?
- Nie martw się. - zaśmiałaś się złowieszczo i rozłączyłaś.
Wzięłaś się za poszukiwania maski tego gościa z "Piły". Miałaś ją jeszcze z Haloween. Ubrałaś się na czarno, maskę włożyłaś do torby i wyszłaś z kamienicy. Wzięłaś taksówkę i kilkanaście minut potem byłaś pod domem chłopaków. Dochodziła 21., a ty zakradałaś się od strony ogrodu. Poszłaś do składzika po piłę.
*W tym samym czasie - dom 1D*
- No to wszyscy rozkminiają o co chodzi? - zapytał Lou.
- Tak. Ej, nawet się nie spodziewałem, że (t. im) wymyśliła taki plan. - powiedział Zayn.
- Tyaa, a miałam ją za aniołka. - zaśmiała się Dan.
- Ee, Harry idzie. - szepnął Niall.
- O czym tak namiętnie dyskutowaliście? - spytał z uśmiechem, patrząc na każdego.
- Zastanawiamy się jaki kolejny, straszny film dla nas przygotowałeś. - odezwał się Liam.
- Nic bardzo strasznego. Nie ma (t. im), więc nie będę miał tej satysfakcji. Idę go włączyć.
- Hahah. - wszyscy zaśmiali się sztucznie.
- Dzisiaj to my będziemy mieli satysfakcję. - szepnął Lou.
*Na zewnątrz*
Znalazłaś to czego szukałaś. Wyszłaś spowrotem do ogrodu i usiadłaś na schodkach. Napisałaś do Louisa, że już jesteś gotowa i za jakąś godzinę zaczynasz zabawę. Włożyłaś tel. do kieszeni, wzięłaś "broń" i weszłaś po cichu do domu. Zamknęłaś się w schowku i napisałaś do Louisa.
T - Jakby co to siedzę w schowku. Za 30 minut go przyślij.
L - Ok.
*Salon + 30 minut*
- Harry, weź idź po picie. - powiedziała Eleanor.
- Niech Louis pójdzie, ja oglądam. - odpowiedział Harry nie odrywając wzroku od TV.
- Ja nie pójdę, bo przytulam moją dziewczynę. - odburknął Lou.
- Niall, idź do kuchni po coś do picia. - odezwał się Hazz.
- Nie mogę, bo.... yyy... rozmawiam z babeczką. - jąkał się Niall.
- Ooo, matko. Dobra, już idę. - odpowiedział Harry i niechętnie wstał z fotela. Wszedł do kuchni, zapalił światło i zobaczył otwarte drzwi.
- Znów ktoś zapomniał ich zamknąć. - odburknął i zamknął je na klucz. Przechodząc obok schowka usłyszał jakiś dziwny dźwięk. Chwycił za klamkę i...
*W schowku*
Nie mogłaś się doczekać aż ten idiota otworzy drzwi. Nagle ktoś przekręcił klamkę, a ty szybko założyłaś maskę. Tak jak wg planu, twoim oczom ukazał się Hazza.
- Hello Harold. It' s time for your death. - powiedziałaś mocno zmienionym głosem i odpaliłaś piłę łańcuchową. Chłopak zaczął krzyczeć ze strachu i zwiał z kuchni. Ty zaśmiałaś się pod nosem, wyłączyłaś urządzenie i pomknęłaś w stronę pokoju Harry' ego.
*Oczami Lou*
- Co się tak wydzierasz Styles? - zapytałem ledwo powtrzymując śmiech.
- Yyy, no... t-tam w kuchni... - jąkał się.
- Co w kuchni? - spytała El.
- No jakiś g-gościu z p- piłą. On nas zaraz zabije! - krzyknął Harry.
- Co ty znowu pierdzielisz? Mówiłam, od tych horrorów padnie ci na mózg. - odezwała się Dan.
- No to sami się przekonajcie. - wszyscy wstaliśmy i poszliśmy do kuchni. Harry pokazał na schowek, więc podeszłem do drzwi i je otworzyłem. Nie było tam (t. im). Mina Harry' ego była bezcenna. Nigdy nie widziałem go tak bardzo przestraszonego. Po chwili (t. im) napisała żeby go przysłać na górę. Ona to ma łeb.
- Słuchaj, pewnie ci się zdawało. - powiedział poważnym głosem Liam.
- Ale nie słyszeliście dźwięku piły?! - pytał desperacko Hazz.
- Nie. - skłamaliśmy wszyscy.
- Chodź, zaprowadzimy cię na górę, odpoczniesz i ci przejdzie, ok? - powiedział Zayn.
- Ok. - odpowiedział drżącym głosem. Zaprowadziliśmy go na górę i zostawiliśmy samego. Zeszliśmy do reszty i wybuchnęliśmy w miarę cichym śmiechem.
*Pokój Harry' ego*
Siedziałaś w tej szafie gdy nagle usłyszałaś Lou, Zayna i Hazzę wchodzących do jego pokoju. Potem został sam Harry, który szybko zamknął drzwi na klucz. Zapewne stał oparty o ścianę. Po cichu wyszłaś z szafy, ale już bez "broni". Stanęłaś bardzo blisko niego. Chłopak gdy cię zobaczył patrzył na ciebie jak na ducha. Przybliżyłaś swoją twarz do jego twarzy.
- Ale za co..? - szepnął.
- Za nieprzespane noce. - odpowiedziałaś.
- Co, ale kim ty wgl jesteś? - spytał patrząc d
ziwnym wzrokiem.
- To tylko ja głupku. - zaśmiałaś s
ię zdejmując maskę. Harry stał jak idiota.
- Nie wierzę... (t. im) jak mogłaś mi to zrobić?! - krzyczał, a ty nadal śmiałaś się jak jakaś głupia. Twoja "ofiara" za to, leżała na podłodze i
się zakrywała rękoma.
- Harruś, przepraszam. - powiedziałaś ze śmiechem przytulając chłopaka.
- A ja ci ufałem. - odburknął.
- Ojeju.. ziomku kochany, nie płacz. - odpowiedziałaś odgarniając loki z jego twarzy.
- Wcale nie płaczę. - zakrył twarz rękoma.
- To się uśmiechnij. To był tylko żart. - znowu się zaśmiałaś.
- Kurde. Prawie w gacie popuściłem, a ty gadasz, że to żart. - powiedział wrednie.
- Też cię kocham. - oznajmiłaś.
- Yaasne... - odburknął.
- Harry debilu, ale ja to mówię na serio.
- Co? - zapytał, a ty w jego oczach zobaczyłaś iskierki szczęścia.
- Ale z ciebie niekumaty człowiek. - pocałowałaś go namiętnie żeby zrozumiał wreszcie o co chodzi.
- Najpierw chciałaś mnie zabić, a teraz wyznajesz mi miłość. Ale czad! - stwierdził rozmarzonym głosem.
- Idiota!
- Też cię kocham. - objął cię i czule pocałował.
Się rozpisałam. I rzecz jasna spieprzyłam koniec xD Nie miałam totalnie żadnego pomysłu, więc nie miejcie mi tego za złe :) I przepraszam za to, że nic nie dodałam przez weekend. Tego skubańca dwa dni pisałam! :D Doszłam od wniosku, że najlepiej idzie mi pisanie imaginów z Loczkiem xD Możliwe, że z nim będzie najwięcej moich imadżinów :P Tak, że ten.. szczere komentarze mile widziane ;3
Super, czytałam go już kiedyś i znowu na niego natrafiłam ;)
OdpowiedzUsuń